Niemieckie przepisy pozwalają Ci na wybór dowolnego rzeczoznawcy – możesz zatem bez problemu skorzystać z usług polskiego jak i niemieckiego rzeczoznawcy samochodowego. Który rzeczoznawca będzie lepszy? Z tym pytaniem często spotykam się w mojej praktyce, więc już wszystko Ci wyjaśniam.
Za polskim rzeczoznawcą przemawia to, że z pewnością będzie on tańszy niż jego niemiecki kolega, będzie bliżej Twojego miejsca zamieszkania (no chyba, że mieszkasz w Niemczech) i pewnie łatwiej będzie Ci się z nim dogadać.
Osobiście skłaniam się jednak ku korzystaniu z usług niemieckich rzeczoznawców – dlaczego? Z bardzo prostej przyczyny.
Gdy chcesz dochodzić odszkodowania przed niemieckim ubezpieczycielem znacznie łatwiej będzie Ci „przeforsować” kwotę na jaką została wyceniona szkoda i z dużym prawdopodobieństwem nikt nie będzie jej kwestionował, gdy będzie ona dokonana przez niemieckiego rzeczoznawcę.
Będzie to dla Ciebie korzystniejsze także ze względów finansowych – wycena przeprowadzona według niemieckich realiów (koszty usług, części itp.) na pewno będzie wyższa niż przeprowadzona w oparciu o realia polskie.
Poza tym skoro miałeś wypadek w Niemczech – to bliżej będzie Ci do niemieckiego niż polskiego rzeczoznawcy – co ma praktyczne znaczenie chociażby ze względu na koszty holowania czy przewozu samochodu.
Jeśli mimo wszystko wolisz jednak skorzystać z usług rzeczoznawcy w Polsce to poszukaj takiego, który ma oprogramowanie pozwalające na wycenę szkody według niemieckich standardów (najlepiej zapytaj o to „wujka Google” :)).
Pamiętaj – niezależnie od tego jakiego rzeczoznawcę wybierzesz – dochodząc odszkodowana z OC sprawcy będziesz mógł domagać się zwrotu kosztów sporządzenia przez niego wyceny.
Uzupełnij wiedzę o te tematy
Praktyczny i dobry wpis 🙂
Osobiście również nie rekomendowałbym zlecenia wyceny polskiemu rzeczoznawcy w takiej sytuacji.
Miałem ostatnio nieco odwrotny przypadek, gdzie obywatel niemiecki po kolizji w naszym kraju domaga się od polskiego ubezpieczyciela (OC sprawcy) odszkodowania z tytułu naprawy pojazdu w Polsce.
Próbuję argumentować w Sądzie, że w ten sposób poszkodowany działał na ewidentną korzyść ubezpieczyciela, bo stawki i koszty naprawy w Niemczech byłyby przecież znaczne wyższe. A tymczasem… ubezpieczyciel i tak broni się argumentem, że zastosowana przez polski warsztat stawka 120 zł za roboczogodzinę jest wyższa od rynkowej, a tym samym wykraczająca poza związek ze szkodą…
Osobiście uważam, że takie zarzuty są co najmniej nieuzasadnione, ale niezbadane są wyroki…
pozdrawiam
Panie Patryku – dziękuję za ten pochlebny komentarz 🙂
Jeśli już mowa o ubezpieczycielach – to podejście tych niemieckich jest zgoła odmienne niż polskich. W Niemczech jeśli to tylko możliwe to ubezpieczyciel (we własnym interesie) próbuje uniknąć sporu sądowego, gdyż doskonale zdaje sobie sprawę z tego, iż spór sądowy wiąże się z niemałymi dodatkowymi kosztami (koszty sądowe, adwokackie itp.).
Natomiast jak pokazuje moje polskie doświadczenie – polski ubezpieczyciel zwykle idzie w zaparte i za wszelką cenę neguje roszczenie klienta bez względu na instancję i to czy ma rację czy nie.
Nie tak dawno w dosyć ewidentnej sprawie, którą prowadziłem w Polsce, ubezpieczyciel do samego końca negował roszczenie klienta o zwrot kosztów samochodu zastępczego, mimo, iż wcześniej sam pisemnie zapewnił go, że samochód zastępczy mu się należy. Finał sprawy był łatwy do przewidzenia – druzgocące zwycięstwo mojego klienta w obu instancjach – a ubezpieczycielowi poza obowiązkiem zapłaty należności głównej z odsetkami doszły jeszcze koszty procesu i zastępstwa procesowego w obu instancjach. No i bądź tu mądry… 🙂
Pozdrawiam,
A.K.